Marek Kowalski: "Bo to, co nas podnieca to się nazywa kasa. (…) Bo to, co nas podnieca, to czasem też jest seks". Aparycja, charakter, hobby to dla wielu z nas ważny czynnik. Chociaż z
9 odp. Strona 1 z 1 Odsłon wątku: 2980 Zarejestrowany: 20-10-2009 20:42. Posty: 6675 IP: 20 listopada 2009 00:27 | ID: 80394 Jak wygląda kwestia finansowa w Waszym związku. Czy maci wspólne konto, czy oddzielne. Kto ma decydujący głos w sprawie gospodarowania pieniędzmi, kto kontroluje wydatki. Co sądzicie o rozdzielności majątkowej. Czy jest to przejaw rozsądku, czy braku zaufania do partnera? 1 Joll Zarejestrowany: 26-10-2009 11:20. Posty: 256 20 listopada 2009 09:37 | ID: 80478 Większość małżeństw ma wspólne konta. Zauważyłam jednak, że coraz więcej nowo powstałych związków decyduje się na rozdzielność majątkową. Dotyczy to raczej tych, gdzie prowadzi się jakieś firmy, interesy. Może to raczej asekuracja przed jakimś niepowiodzeniem w interesie niż brakiem zaufania do partnera. A finansami w moim byłym już małżeństwie gospodarowliśmy wspólnie, ze wskazaniem jednalk na mojego byłego - do niego należało ostatnie słowo. On zarabiał więcej, 20 listopada 2009 12:44 | ID: 80686 u nas to małżon zarabia. ale wypłatę przynosi w kopercia i mi ja oddaje do dyspozyzcji. przeważnie w dniu wypłaty robimy zakupy na cały miesiąc (chemia, żywność dłogoterminowa, pampersy i inne pierdołki dla małej), na drugi dzień płacę rachunki. To co zostaje - mam do dyspozycji na życie. jeśli chcemy coś kupić co jest wydatkiem nieplanowanym np. tuje na działkę, prostownik lub części do auta - naradzamy się. 20 listopada 2009 13:12 | ID: 80700 mamy wspólnotę majątkową - wszystko jest wspólne chociaż konta mamy oddzielne bo pozostały jeszcze z czasów panieńsko-kawalerskich. ja zarządzam budżetem i robię wszystkie przelewy. co miesiąc przygotowuję arkusz z wydatkami obliczam, analizuję i wiem ile możemy wydać na tydzień na życie. 4 Isabelle Poziom: Przedszkolak Zarejestrowany: 03-07-2009 19:42. Posty: 21159 20 listopada 2009 17:07 | ID: 80792 Konta mamy oddzielne ale wspólnotę majątkową mamy jak najbradziej. Moja pensja "idzie na opłaty i raty" jego na życie:) Nie mamy na tym polu żadnych konfliktów. 5 a1410 Zarejestrowany: 17-02-2009 18:36. Posty: 1981 20 listopada 2009 20:50 | ID: 80819 My też mamy wspólnotę majątkową i wszystkie konta wspólne. Ostatnio upoważniliśmy do jednego z rachunków studiującą córkę... 20 listopada 2009 20:53 | ID: 80820 U nas kaska jest dla nas razem zarabiamy razem wydajemy i nie powiem że często z wielka przyjemnością ;-) 7 Tigrina Zarejestrowany: 26-11-2009 23:06. Posty: 4674 22 grudnia 2009 17:31 | ID: 96580 Mamy oddzielne konta, z uwagi na to, że jeszcze nie mamy ślubu, ale moja pensja idzie na opłaty za mieszkanie i większość rachunków (bo mam na 10-go), a Jego pensja jest na życie i pozostałe rachunki, bo dostaje wypłatę pod koniec miesiąca. Zresztą, zajmuję się wszystkimi rachunkami, pilnuję terminów, a jak chcę sama zrobic zakupy, co raczej rzadko się zdarza, np. wtedy, gdy się rozmijamy, bo ja mam pierwszą zmianę, a On drugą, lub odwrotnie, to albo zostawia mi kartę do bankomatu, albo przelewam sobie cześć pieniążków na własne konto przez internet. Więc jak najbardziej wspólnota majątkowa :-) Zresztą, nie mam portfela, bo jak już kiedyś wspomniałam, dwa razy zostawiłam przez nieuwagę i przestałam nosić, za to zawsze lepiej wiem od Niego, ile ma gotówki we własnym portfelu, a ile na koncie Mu zostało :-) 8 oliwka Poziom: Dzierlatka Zarejestrowany: 19-04-2008 00:57. Posty: 161880 22 grudnia 2009 23:05 | ID: 96707 Wspólne konto, wspólna kaska.... no i wspólne życie...nie ma jak na razie żadnych zgrzytów... 22 grudnia 2009 23:08 | ID: 96715 U nas też kasa wspólna i konto wspólne. Kiedyś miałam oddzielne konto, ale zlikwidowałam, bo stwierdziliśmy, że nie ma sensu płacić za prowadzenie dwóch kont, kiedy i tak wszystko do jednego worka idzie.
- Оваφиснու еվусиκ
- Ιզυኆኅцитаб цዙηупраги о
- Хαдеኗу τοчоቼօρуρይ
Być może trudno w to dzisiaj uwierzyć, ale w połowie lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku firma Apple stała na krawędzi upadku. Choć obecna sytuacja finansowa kalifornijskiego producenta jest bardzo dobra - wszakże Apple to jedna z najcenniejszych marek na świecie - to mimo wszystko powinien on uważać. Historia lubi się powtarzać, a działania firmy w ostatnich latach bardzo przypominają te, które doprowadziły do wspomnianego stanu sprzed przeszło 20 lat. Początkowa sytuacja Apple po opuszczeniu jego szeregów przez Steve’a Jobsa w 1985 roku przedstawiała się nie najgorzej, jednak zmieniło się to diametralnie w ciągu kilku kolejnych lat. Szereg błędnych decyzji doprowadził w końcu w 1997 roku do najniższego poziomu wartości akcji firmy od 12 lat. Jak stwierdził Steve Jobs, cały zarząd Apple był w tamtym okresie bardziej zainteresowany wyciągnięciem jak największych ilości pieniędzy z istniejących produktów niż tworzeniem nowych. Działalność firmy Apple opierała się prawie wyłącznie na produkcji komputerów, co zresztą było zgodne z jej ówczesną nazwą - Apple Computer Inc., jednakże ilość modeli wprowadzanych przez nią na rynek była niezwykle duża. Tak naprawdę Jobs przesadził z brakiem nowych produktów w portfolio firmy, gdyż należy pamiętać, iż podczas jego absencji Apple zaprezentowało chociażby elektroniczny notatnik Newton czy cyfrowy aparat QuickTake. Ponadto w ofercie producenta znajdowały się drukarki, skanery, a nawet konsola gier wideo - Apple Bandai Pippin. Pierwsze decyzje Steve'a Jobsa po powrocie do Apple? Przede wszystkim postanowił on znacznie ograniczyć liczbę oferowanych produktów. Skupiono się na maksymalnej redukcji ilości modeli komputerów wypuszczanych na rynek. Inne urządzenia i projekty trafiły do kosza. Efekt? Apple 2017. Tak, Jobs odszedł w 2011 roku i nie wróci, jednak efekty jego pracy widzimy do dzisiaj. Przygotował on firmę, jak umiał najlepiej. To Jobs wybrał jej kierownictwo oraz swojego następcę na stanowisku dyrektora generalnego. To właśnie Tim Cook i Jonathan Ive byli twórcami wielkiego sukcesu, jaki Apple osiągnęło w latach 1997-2011. Patrząc na aktualną sytuację finansową firmy, możemy odnieść wrażenie, że w dalszym ciągu doskonale wywiązują się z powierzonego im zadania. Apple to jednak nie tylko pieniądze, gdyż jak powiedział Jobs: „Bycie najbogatszym człowiekiem na cmentarzu mnie nie interesuje. Kłaść się do łóżka w nocy z myślą, że stworzyliśmy coś wspaniałego... to się dla mnie liczy”. Apple chyba o tym zapomniało. Pomimo iż coroczna konferencja WWDC skupia się przede wszystkim na zmianach w systemach operacyjnych dla urządzeń Apple, to zdarza się, że na otwierającym ją Keynote prezentowane są również nowe produkty. Tak stało się chociażby w tym roku. Kalifornijski producent pokazał nowy model komputera iMac oznaczony symbolem Pro, 10,5-calowego iPada Pro i głośnik HomePod oraz odświeżył specyfikacje swoich laptopów i 12,9-calowego tabletu. Co ciekawe, o żadnym z nowych urządzeń nie opowiedział w swój charakterystyczny sposób Jonathan Ive. Zresztą, czy jest tu o czym opowiadać? Jaki iMac Pro jest, każdy widzi. Dobrze, że taki komputer się pojawił, jednak nie jest on dla każdego, czy to pod względem korzyści, czy jego ceny. Nowa przekątna tabletu? Świetnie, ma to swoje plusy. Plusy zwykłe, normalne, nie plusy magiczne à la Apple. Głośnik z wirtualnym asystentem? Tak, ma już to Google, ma już to Amazon, ma i Apple. Jakieś innowacje w jego budowie? Nic poza tym, czego nie widzieliśmy już u konkurencji. Mam wrażenie, że myślą przewodnią jego twórców było zdanie - „I tak kupią”. Najważniejsze, aby kasa się zgadzała. Steve Jobs, wracając do Apple, zredukował portfolio firmy. Później pojawiło się wiele nowych produktów, jednak charakteryzowały się one pewną spójnością. Kilka modeli iPoda, kilka modeli komputerów, Apple TV, jeden iPhone, jeden iPad. A dzisiaj? Przestarzałe, ale nadal pozostające w ofercie iPody, kilka modeli odświeżanych i nieodświeżanych komputerów, trzy modele iPhone'a - wkrótce być może nawet cztery, cztery modele iPada, Apple TV, kilka modeli zegarka Apple Watch, a teraz jeszcze głośnik HomePod. Nie można także zapominać o akcesoriach - paskach do zegarka, futerałach dla urządzeń, słuchawkach AirPods, urządzeniach audio firmy Beats, rysiku Apple Pencil, klawiaturach, myszkach, adapterach, przewodach, serwisie muzycznym, pozostałych usługach etc. Firma się rozwija, to dobrze, ale jednak czy jest to rozwój w dobrym kierunku? Apple za czasów Steve'a Jobsa było ciekawe, innowacyjne, inne, dla wielu nawet magiczne. Teraz staje się zwykłe, przewidywalne, normalne. Tak jak wspomniałem na początku, Jobs upatrywał przyczyn kłopotów Apple w latach dziewięćdziesiątych w chęci wyciągnięcia przez zarząd firmy jak największej ilości pieniędzy z istniejących produktów. Choć obecnie producent nie ma się czym martwić, to życzę Apple wszystkiego dobrego na przyszłość, gdyż nie wyciągnęło chyba lekcji z przeszłości. A Steve Jobs już nie wróci. Artykuł został pierwotnie opublikowany w numerze 3/2017 MyApple Magazynu Magazyn MyApple w Issuu
Po to co nas podnieca to się nazywa kasa. I sztuki na obcasach 👑💄👔🎀 Hajs Daj💰🚬💨 #streetwear #nowerzeczy #nowość #świeże #freshBabe, babe, shake, shake, shake, babe. [Refren] Bo to, co nas podnieca, to się nazywa kasa. I sztuki na obcasach, fury, ciuchy i hazard. Bo to, co nas podnieca, to czasem też jest seks. Mi casa es su casa, będę bawił się jak szejk. Bo to, co nas podnieca, to się nazywa kasa. I sztuki na obcasach, fury, ciuchy i hazard.Peter Covell Posty: 140 Rejestracja: 2013-03-01, 15:52 Handel. Bo to, co nas podnieca to się nazywa kasa... Na Sb wyszła kwestia dotycząca tego, jak powinien w Borysadzie wyglądać handel między krajami. Opcji było kilka, każda mająca swoje plusy i minusy. 1) Opcja "A Na Cholerę Kombinować?" - najprostsza - gracze dogadują się "ja dam Ci 1000 kamienia, ty mi dasz 30 000 borysów i stoi". Jeden odejmuje sobie z magazynu kamień i dodaje kasiurkę, drugi robi odwrotnie, transakcja odbywa się szybko i bez bólu. Na pierwszy rzut oka wygląda super, ale każdy, kto słyszał o wojnach celnych się krzywi, bo wie że sąsiada można załatwić nie wojskiem, a pieniądzem. Mało tego, wszystkie strategiczne prowincje są guzik warte, bo... bo transakcja odbywa się w próżni. 2) Opcja "Dogadujmy Się Z Każdą Transakcją" - sytuacja analogiczna do powyższej, ale sprzedający musi wyznaczyć trasę przewożonych dóbr i dogadać się z właścicielami prowincji, przez które towary pojadą - czy może, czy zapłaci cło i jakie. Brzmi cool, ale generalnie każdy (z wyjątkiem Agonii) ma lub w najbliższym czasie może mieć dostęp do morza, a cieśniny wcale nie są takie ważne, gdy się dobrze przyjrzeć, wracamy do opcji pierwszej. Bo cła i tak nie będą istniały - wszędzie da się dopłynąć, a ewentualne zyski czerpać będą jedynie dwa państwa (Iryd ma przerąbane, bo jego cieśnina jest w ogóle nieważna). Mówiąc krótko, handel lądowy nie istnieje. 3) Opcja "Elitaryzujemy Handel Morski" - czyli statki handlowe ujęte przez mechanikę, każdy z nich może wykonać jeden kurs na turę, bez względu na to ile towarów w ładowni płynie (no bo statków używało się do transportu dużej ilości towaru, bądźmy szczerzy). Wymusza korzystanie z dróg lądowych przy jednoczesnym zastrzeżeniu, że duże drogą morską opłaca się przewozić jedynie duże ilości dóbr. Pomija się większość ceł,ale taka wyprawa kosztuje, więc nie zawsze się opłaca. 4) Opcja "Idziemy Na Ryneczek" - wpadłem na nią przed chwilą. Można stworzyć miejsce, gdzie każdy będzie mógł wystawić towary na sprzedaż (wystawia w turze 2, sprzedaje w 3) określając ich ilość i orientacyjną cenę, a także uiszczając jakąś ustaloną z góry opłatę. Gdy transakcja dochodzi do skutku, określa się trasę konwoju/karawany i jeśli nie ma przeciwwskazań w postaci blokady handlowej czy innych nieprzyjemności - transakcja dochodzi do skutku. Model o tyle ciekawy, że wymusza planowanie z góry (wystawiłem towary, ale teraz by mi się przydały. Szlag). Pamiętajmy, że handel jeszcze nie funkcjonuje - bo gra się nie rozpoczęła (a i tak wątpię, by ktoś sprzedał cokolwiek na początku pierwszej tury, więc możemy jeszcze się zastanowić co byłoby najciekawsze. Mnie osobiście kręci opcja takiego "targowiska", polowania na okazje i przebijania ofert - ale nie musi się to podobać wszystkim. EDIT Zapomniałem dodać, że w opcjach 1 i 4 można wywalić kontrowersyjne statki handlowe z mechaniki God Save The Queen! Borys Krul Posty: 5498 Rejestracja: 2013-02-16, 17:21 Tytuł: Wielki Chan Borysady Has thanked: 43 times Been thanked: 38 times Re: Handel. Bo to, co nas podnieca to się nazywa kasa... Post autor: Borys » 2013-03-12, 17:03 Opcja 2 + zaznaczyłbym na mapie, kto kontroluje obszary morskie w jakim miejscu. I problem rozwiązany. Nie wiem tylko co ze statkami handlowymi, niech wypowiedzą się nasi morscy kupcy. Opcja 4 może współistnieć. Nikt nikomu nie broni dawać ogłoszeń o promocjach : D Jack: Wilhelm, wanna come work for me and open a vault? Wilhelm: No. Jack: I'll pay you a million dollars. Wilhelm: Okay. Peter Covell Posty: 140 Rejestracja: 2013-03-01, 15:52 Re: Handel. Bo to, co nas podnieca to się nazywa kasa... Post autor: Peter Covell » 2013-03-12, 17:07 Opcja 2 + zaznaczyłbym na mapie, kto kontroluje obszary morskie w jakim miejscu. O tym, że brakuje "prowincji" morskich pod kontrolą graczy też była mowa na SB :) "Wody państwowe" byłyby cool - oczywiście, jeśli ktoś nie ma marynarki, gówno upilnuje, ale zawsze :DOpcja 4 może współistnieć. Nikt nikomu nie broni dawać ogłoszeń o promocjach : D W opcji 4 chodzi dokładnie o to, że na koniec tury wystawiasz towary, jakie chcesz sprzedać w kolejnej. Mogłoby to zbudować klimat prawdziwego targu. God Save The Queen! Borys Krul Posty: 5498 Rejestracja: 2013-02-16, 17:21 Tytuł: Wielki Chan Borysady Has thanked: 43 times Been thanked: 38 times Re: Handel. Bo to, co nas podnieca to się nazywa kasa... Post autor: Borys » 2013-03-12, 17:08 No a to zabrania obydwu pomysłom współistnieć?O tym, że brakuje "prowincji" morskich pod kontrolą graczy też była mowa na SB No to czemu nie ma w powyższych propozycjach? :D Jack: Wilhelm, wanna come work for me and open a vault? Wilhelm: No. Jack: I'll pay you a million dollars. Wilhelm: Okay. Shalvan Posty: 833 Rejestracja: 2013-03-03, 09:26 Re: Handel. Bo to, co nas podnieca to się nazywa kasa... Post autor: Shalvan » 2013-03-12, 17:10 Opcja trzecia. Elitarny handel morski oznacza, że trzeba w niego inwestować, a to właśnie zamierzam robić ;) Ponadto pobieranie opłat za wynajem statków też jest opcją. How can I feel abandoned even when the world surrounds me? How can I bite the hand that feeds the strangers all around me? How can I know so many never really knowing anyone? If I seem superhuman I have been misunderstood. Peter Covell Posty: 140 Rejestracja: 2013-03-01, 15:52 Re: Handel. Bo to, co nas podnieca to się nazywa kasa... Post autor: Peter Covell » 2013-03-12, 17:18 No a to zabrania obydwu pomysłom współistnieć? W sumie nie - wystawiasz towary na sprzedaż w następnej turze, a potem się dogadujesz z cłami i pierdołami, gdy do transakcji dojdzie. Ponosisz też symboliczne koszty wystawienia towaru "do obejrzenia", co daje dodatkowego smaczku przy negocjacji cen. Opcja trzecia. Elitarny handel morski oznacza, że trzeba w niego inwestować, a to właśnie zamierzam robić ;) Ponadto pobieranie opłat za wynajem statków też jest opcją. Ha! Lubię ludzi lubiących wyzwania, a nie marudzących "ale te statki są drogie, chlip", "ale jak statek ma ładowność 1000 irydów to dlaczego nie mogę go wysłać w dwa miejsca jednocześnie przewożąc po 500 w każdej jego połówce. To bez sensu". Generalnie, wiecie - można połączyć opcje 2, 3 i 4. Robimy rynek, gdzie wystawia się towary na sprzedaż w kolejnej turze (4), przy finalizacji transakcji dogadujemy się z cłami i trasą konwoju (2), ale handel morski wciąż jest elitarny (3). God Save The Queen! Borys Krul Posty: 5498 Rejestracja: 2013-02-16, 17:21 Tytuł: Wielki Chan Borysady Has thanked: 43 times Been thanked: 38 times Re: Handel. Bo to, co nas podnieca to się nazywa kasa... Post autor: Borys » 2013-03-12, 17:19 Czwórkę zostawiłbym dla osób, które chcą się w to bawić. Ja tam wolę potajemnie mojemu drogiemu sojusznikowi wysyłać towary, a nie ogłaszać to światu. Jack: Wilhelm, wanna come work for me and open a vault? Wilhelm: No. Jack: I'll pay you a million dollars. Wilhelm: Okay. Stasioman Posty: 88 Rejestracja: 2013-03-03, 21:40 Has thanked: 3 times Been thanked: 1 time Re: Handel. Bo to, co nas podnieca to się nazywa kasa... Post autor: Stasioman » 2013-03-12, 17:36 Jak już pisałem na SB, jestem za dwójką - wraz z zaliczeniem wód lądowych dla poszczególnych państw, by nie zrezygnować z zabawy jaką jest wytyczanie szlaków handlowych przez sąsiednie państwa. Dodatkową zaletą wprowadzenia kontroli wód przybrzeżnych jest bowiem to, że sklimatyzuje (tj. uczyni bardziej klimatycznym) handel na duże odległości - będzie to wymagało faktycznie większych nakładów itp. Kolejna rzecz, która przemawia dla mnie za dwójką jest to, że nie chce za bardzo zagłębiać się w micromanagement statków handlowych. =_= Borysada ma wiele aspektów - polityczny, dyplomatyczny, wojskowy, związany z zarządzaniem, nauką, intrygami, handlem. Rozumiem osoby, które chcą mieć jak najbardziej wyszczególniony jeden z aspektów, ale zmusza to zarazem innych graczy (takich jak ja, bo mój fokus zdecydowanie nie jest skoncentrowany na projektowaniu POJEDYŃCZYCH STATKÓW) do babrania się zanadto z rzeczami, na jakie zdecydowanie nie mają ochoty. A jak ktoś wyjątkowo dobrze opisze swoją flotę itp., to po prostu MG powinien tej osobie dać jakieś bonusy, czy też patrzeć bardziej przychylnym okiem na przedsięwzięcia z tym związane. Rzecz jasna zostawiłbym możliwość ogłaszania się ze swoimi towarami, bo to ZARĄBISTE. Peter Covell Posty: 140 Rejestracja: 2013-03-01, 15:52 Re: Handel. Bo to, co nas podnieca to się nazywa kasa... Post autor: Peter Covell » 2013-03-12, 18:03 Kolejna rzecz, która przemawia dla mnie za dwójką jest to, że nie chce za bardzo zagłębiać się w micromanagement statków handlowych. =_= Urok gier strategicznych. Nic mnie w Civilization IV tak nie wkur... jak to, że nie musiałeś budować statków do transportu wojsk, bo jednostka znikąd brała transport, gdy w dowolnym miejscu wchodziła na pole wody. Nie mając ani jednego miasta na wybrzeżu (a więc i stoczni) mogłeś przetransportować tysiące żołnierzy przez ocean. Wracając jednak do tematu, nie wiem czego nie rozumiesz. Masz jeden statek. Jeden statek przewozi 1000 irydów i wykonuje 1 kurs na turę, co znaczy że nie opłaca Ci się wysyłać 100 żelaza morzem, bo 90% ładowni masz puste. Opłaca Ci się natomiast wysłać 100 żelaza, 700 żarcia i 200 drewna. Jak kupujesz coś na allegro też nikt do Ciebie nie wysyła tira, ale paczkę jasna zostawiłbym możliwość ogłaszania się ze swoimi towarami, bo to ZARĄBISTE. I pozwala na wrzucenie tego do arkusza bez konieczności liczenia samodzielnego. Wpisujesz ile wystawiłeś na rynku, a jak w następnej turze sprzedasz, w odpowiedniej rubryczce podajesz ile zarobiłeś. Jak nie sprzedasz, podajesz ilość, jaka wróciła do magazynów. God Save The Queen! Vasemir Posty: 56 Rejestracja: 2013-03-01, 14:44 Re: Handel. Bo to, co nas podnieca to się nazywa kasa... Post autor: Vasemir » 2013-03-12, 18:04 2 lub 3, na pewno nie 4 - bo przy czwórce znowu wracamy do operowania w próżni (gdzie te towary są w czasie tej tury?), a przecież chodzi o uwarunkowanie handlu trudnościami/korzyściami geograficznymi. Poza tym więcej frajdy jest, gdy ceny będą się klarować powoli, a nie wystarczy popatrzeć kto dał najmniej za drewno i przebić go o 100 borysów. Nevrast Posty: 808 Rejestracja: 2013-02-16, 17:42 Tytuł: Kuchcik borysadowy Has thanked: 5 times Been thanked: 1 time Re: Handel. Bo to, co nas podnieca to się nazywa kasa... Post autor: Nevrast » 2013-03-12, 19:03 Jestem za trójką. Chciałem grać hanzą ale widzę, że gówno z tego wyjdzie, bo w to też chcecie wepchnąć mechanikę. Najpierw uśmiechy, potem kłamstwa. Dopiero potem kule. Me ollaan samaa tuhkaa, samaa kevyttä ilmaa, Joten rauha nyt, tää maailma on vihaan kyllästynyt Peter Covell Posty: 140 Rejestracja: 2013-03-01, 15:52 Re: Handel. Bo to, co nas podnieca to się nazywa kasa... Post autor: Peter Covell » 2013-03-12, 19:11 Chciałem grać hanzą ale widzę, że gówno z tego wyjdzie, bo w to też chcecie wepchnąć mechanikę. A co ma piernik do wiatraka? I generalnie, mechanika jest zawsze. Second Life PBF też ma mechanikę, bo ta wcale nie oznacza cyferek, ale zasadę funkcjonowania. Brak zasad jest zasadą, a tym samym mechaniką. God Save The Queen! Peter Covell Posty: 140 Rejestracja: 2013-03-01, 15:52 Re: Handel. Bo to, co nas podnieca to się nazywa kasa... Post autor: Peter Covell » 2013-03-13, 00:25 Okay. Zdecydowano. Rozmawiałem z Irydusem i uznaliśmy, że nie ma sensu utrudniać, gdy generalnie nastroje są antytabelkowe dla handlu. W związku z tym, podobnie jak w sytuacji Doradców ze statystykami, postanowiliśmy, że najwygodniej sprawę będzie rozwiązać fabularnie, choć statki handlowe zostają (ładowność: 1000 irydów) Jak to będzie wyglądało w praktyce? 1. Ubicie interesu - czyli dwóch graczy dogaduje się ile czego i za jaką cenę. 2. Wyznaczanie szlaku - czyli sprzedający spogląda na mapę i myśli którędy wysłać towary. Sprawdza wysokość ceł w państwach, przez które karawana będzie przechodzić i liczy ile zapłaci. Gdy nie określono cła, dogaduje się z władcą. Albo dogaduje się tak czy inaczej, bo wysyła hurtem i chce zniżki. Albo ma większą armię, więc oczekuje zniesienia ceł. Klasyk. 3. Wysyłka towaru - gracz ładuje towar na wozy lub statki i posyła je w drogę. Informuje graczy o tym, że płaci im myto, by mogli sobie dodać kasiurkę albo towar. Jeśli ma 1 statek, a chce wysłać 3000 irydów, zakładamy, że zrobi trzy kursy. Wiadomo jednak, że trzy kursy to kiepski interes, bo na pojedyncze statki polują piraci. Gracze nie lubią piratów. Mistrzowie Gry tak. Jeśli jednak towary bezpiecznie dopłyną bo MG nie wymyślił utrudnień, a żaden z graczy nie postanowił akurat zapolować na nasze jednostki, odbiorca towaru może sobie dodać odpowiednią ilość do Stanu w Magazynie. To czy zapłacił przy odbiorze czy wcześniej, zależy od tego jak się dogadał ze sprzedającym. Uwagi. Powyższa metoda umożliwia olanie tabelek i ręczne dodawanie kupowanych surowców, ale nie wyklucza konieczności zbudowania floty handlowej, gdy chcemy dużo pływać - no bo MG przy zdrowych zmysłach nie pozwoli nam w ciągu tury wykonać kilkunastu rejsów po całej mapie. Taki model nie wyklucza też ryzyka. Statki handlowe są łatwym łupem, więc rozsądnie jest im przydzielić eskortę okrętów wojennych, które w tym czasie nie będą mogły pilnować brzegu. Bycie morską potęgą naprawdę zostawmy tym, którzy tego chcą i nie boją się zainwestować. 1000 irydów ładowności to wartość dość umowna. Jak ktoś będzie chciał puścić 1050 to pewnie puści - bo statek popłynie wolniej, będzie miał głębsze zanurzenie i będzie ciaśniej, ale dopłynie do portu. Okręty wojenne też mają trochę miejsca, więc na eskortę również towary można władować (choć to bez sensu, bo ogranicza manewrowość). Wydaje mi się, że niegłupią sugestią byłoby zrobienie tematu "Punkt celny" w państwie - handlarze wpisywaliby tam co przewożą i ile kasy zostawiają, żeby się nie pogubić. Niewpisanie się do tematu gracza, który takowy ma, mogłoby zostać uznane za próbę przemytu i niezły powód do wojny. Fabularny. Jeśli macie uwagi, piszcie. Jeśli się nie podoba, piszcie. Jeśli się podoba, też. God Save The Queen! Stasioman Posty: 88 Rejestracja: 2013-03-03, 21:40 Has thanked: 3 times Been thanked: 1 time Re: Handel. Bo to, co nas podnieca to się nazywa kasa... Post autor: Stasioman » 2013-03-13, 07:59 Mnie się podoba. Bardzo. Dzięki temu jest zarówno element dogadywania się międzygraczowego (jeden z głównych powodów, dla których gra się w PBFy, a nie w Crusader Kings), przy jednocześnie bardzo sensownym i wzbogacającym grę rozwiązaniu mechanicznym. IMO jest to rozwiązanie idealne. Merik Posty: 401 Rejestracja: 2013-03-01, 14:37 Morok Posty: 712 Rejestracja: 2013-03-02, 19:47 Re: Handel. Bo to, co nas podnieca to się nazywa kasa... Post autor: Morok » 2013-03-13, 15:58 Peter Covell pisze:O ciągłych ograniczeniach fabuły nakładanych przez mechanikę i PROSTYCH ROZWIĄZANIACH mówi gość, który chciał wprowadzić statystyki jednostek wpływające na ich cenę oraz zadowolenie i lojalność prowincji liczone w procentach. Dobre. Tja, a ja, który wcześniej sarkałem na tabelkę, skomplikowany system i mnóstwo obliczeń, teraz siedzę i bawię się w matematyka XD. Shalvan Posty: 833 Rejestracja: 2013-03-03, 09:26 Re: Handel. Bo to, co nas podnieca to się nazywa kasa... Post autor: Shalvan » 2013-03-13, 16:18 Rozwiązanie nie jest takie zupełnie proste ;) Wyobraźcie sobie pisanie do dziesięciu ludzi jezeli chcemy przetransportowac cos na drugi koniec kontynentu lądem :P Ale generalnie idea jest zacna. How can I feel abandoned even when the world surrounds me? How can I bite the hand that feeds the strangers all around me? How can I know so many never really knowing anyone? If I seem superhuman I have been misunderstood. Peter Covell Posty: 140 Rejestracja: 2013-03-01, 15:52 Re: Handel. Bo to, co nas podnieca to się nazywa kasa... Post autor: Peter Covell » 2013-03-13, 17:08 Rozwiązanie nie jest takie zupełnie proste ;) Wyobraźcie sobie pisanie do dziesięciu ludzi jezeli chcemy przetransportowac cos na drugi koniec kontynentu lądem :P Można uznać, że odzwierciedli to trudy handlu i czas potrzebny na przetransportowanie dóbr przez pół znanego świata ;) Sam mam zamiar stworzyć temat z poborem ceł, gdzie każdy wysyłający handlarzy będzie musiał się wpisać przechodząc przez mój kraj - jeśli zawarta jest umowa handlowa, wystarczy że poda ile cła płaci i może iść dalej. Jeśli umowy handlowej niet, zarezerwuję sobie 24 godziny na odpisanie czy przepuszczam kupców czy nie - będzie to dla mnie wygodniejsze niż Prywatne Wiadomości, a także ta mi możliwość wykupienia części towarów w zamian za przepuszczenie karawany. God Save The Queen! Liadan Posty: 1018 Rejestracja: 2013-03-01, 18:06 Tytuł: Matka Gąska Re: Handel. Bo to, co nas podnieca to się nazywa kasa... Post autor: Liadan » 2013-03-13, 17:25 Ależ to rozwiązanie jest bardzo proste pod warunkiem, że każdy będzie miał temat z cłami. Po prostu wystarczy wpisać do tematu opłatę celną. A pisać do innych trzeba tylko wtedy, jeśli chcemy wynegocjować korzystniejsze warunki dla danego transportu. Slavik Posty: 42 Rejestracja: 2013-03-01, 16:00 Re: Handel. Bo to, co nas podnieca to się nazywa kasa... Post autor: Slavik » 2013-03-14, 00:00 Nie przemyt, tylko legalnie będzie można za darmo przewozić przez jego państwo towary :P Przemyt to będzie jak temat z cłami istnieje, a ktoś ma sobie szlak handlowy biegnący przez ten teren i nie informuje o tym danego gracza.
"to, co nas podnieca, to się nazywa" dodany fragment tekstu niezharmonizowany w całości: burzliwe po udanym koncercie: oszklone otwory ścienne Fidel
nowa sekcja Bo to, co nas podnieca, to się nazywa kasa "Wit" "Kow" Miesiąc temu postanowiłem, że będę poświęcał dwie godziny w tygodniu na sport. Prędzej czy później, większość osób, które spędzają za biurkiem sporą część życia, podejmuje podobne postanowienia. Wyszukałem najbliższe centrum sportowe i wieczorem udałem się na trening. Jak przystało na stuprocentowego mieszczucha, oczywiście pojechałem samochodem. Aby odczytać ten artykuł musisz być zalogowany. Nie masz dostępu ? Zamów pełen dostęp do Gazety Giełdy Parkiet Abonament 1 miesiąc: 230,00 PLN 3 miesiące: 675,00 PLN 12 miesięcy: 2 268,00 PLN podane ceny zawierają 8% VAT zamówTsukuba się szarpnęła i dostaliśmy fundusze na życie* * a raczej na zapłacenie za akademik za trzy miesiące z góry i uiszczenie kaucji za tenże (ponoć zwrotna), w efekcie - zostało niewiele, ale jak najbardziej gangsterska mina odpowiadająca chwili być musi! Lubisz grać, a grasz po to, by wygrywać? Szczególnie jeśli w grę wchodzą naprawdę duże pieniądze? Kręci Cię ryzyko, chętnie stawiasz wysokie stawki i zdobywasz wszystko lub nic? W takim razie sprawdź 5 najbardziej wciągających gier ekonomicznych, które spodobają się największym fanom tego rodzaju rozrywki!1. Klasyka gatunku, czyli legendarne Monopoly Nie da się ukryć, że odkąd w czasie Wielkiego Kryzysu w USA, Elizabeth Magie stworzyła ekonomiczną grę "Monopoly", świat szaleje na jej punkcie. W najbardziej klasycznym wydaniu polega na handlu popularnymi nieruchomościami wielkich miast, a jej zasad nie trzeba chyba nikomu tłumaczyć. Obecnie na rynku pojawiła się bardzo ekskluzywna wersja z drewnianymi pionkami i planszą w stylu vintage, która została wydana z okazji 80. urodzin tytułu. Dla największych fanów producenci przygotowali znacznie więcej, bowiem dostępne są również specjalne edycje takie, jak "Monopoly: Warszawa" czy "Monopoly: Gra o Tron", gdzie stawką jest Żelazny Tron i królestwa Westeros. A dla dzieci? Jeśli i one chcą zostać małymi biznesmanami - Hasbro przygotowało edycję "Monopoly: Junior".2. Splendor - wciel się w rolę renesansowego kupca To propozycja dla tych, którzy mają ochotę posmakować trochę życia renesansowego kupca. Niewiarygodnie wciągająca, uzależniająca wręcz gra, w której rozwijasz swoją postać i jej możliwości, by zdobyć jak największy prestiż w całym znanym ówcześnie świecie. Żetony złota, specjalne karty, własne kopalnie, środki transportu, sklepy i stragany. Szmaragdy, szafiry, diamenty i rubiny. A wszystko po to, by swoją obecnością zaszczycił Cię szlachcic, dzięki któremu staniesz się najsławniejszym kupcem i zdobędziesz splendor i poklask nie tylko okolicznej gawiedzi. Choć do tego wystarczy jedynie 15 punktów prestiżu to zdobycie ich nie jest wcale tak łatwe, jak mogłoby się wydawać. Szczególnie, że Twoi przeciwnicy mogą już mieć strategię przeciwko Tobie!3. Kasa za wszelką cenę, czyli Krwawa Oberża Wyobraź sobie wesołą karczmę. Piwo radośnie wpada do kufla, wino wylewa się z dzbanów, w tle radośnie pogrywa muzyka, a Ty spoglądasz na nowych gości, którzy właśnie przekroczyli próg Waszej oberży. Gości, którzy są głodni, spragnieni i z całą pewnością mają ze sobą całe mnóstwo pieniędzy. Cóż… droga do bogactwa jest trudna i wymaga czasem złamania pewnych reguł. Nawet jeśli są to reguły moralne. Ale w końcu jeśli nie Ty ich zamordujesz lub nie okradniesz z ostatniej monety, zrobią to Twoi przeciwnicy, a karczm takich, jak Twoja w okolicy jest co najmniej kilka! A przynajmniej tyle ilu siedzi Was przy jednym stole! "Krwawa Oberża" to emocjonująca gra ekonomiczna, która zmusza do planowania i przewidywania ruchów przeciwników! Bo w końcu tylko jeden z Was może być najbogatszy, prawda?4. Jak zarabiać na zabawie? Zbuduj własne wesołe miasteczko w Steam Park Ludzie kochają zabawę! A Ty możesz na tym zarabiać. Taką rozgrywkę proponuje "Steam Park" od TREFL'a, który wymaga zbudowania jak najbardziej dochodowego wesołego miasteczka. Gra jest typową grą ekonomiczną ze świetnie zaprojektowaną mechaniką i zasadami opartymi o rzuty kośćmi i elementy zarządzania. Warto podkreślić, że ten tytuł został także fantastycznie przygotowany od strony wizualnej. W grze znajdują się rysunki Marie Cardouat, której małe "dzieła sztuki" można było już poznać w "Dixit", a budowane parki rozrywki rosną przed grającymi dosłownie w trójwymiarze. Maksymalnie wciągająca i wyjątkowo prosta, więc to idealna propozycja dla całych Vendors - wielkie sumy korporacji A jeśli masz ochotę zagrać w grę osadzoną we współczesnych realiach i wziąć udział w wyścigu o naprawdę dużą sumę pieniędzy - proponujemy "Vendors" od TouK. To tytuł, w którym wcielisz się w rolę szefa ogromnej korporacji IT, który musi stworzyć nowe technologie, by zdobywać kolejnych klientów i poszerzać swoje udziały w rynku. W pudełku znajduje się ponad 200 kart i 70 znaczników, a na dużą uwagę zasługuje fakt, iż gra została wydana w dwóch językach - polskim i angielskim. Rozgrywka jest stosunkowo szybka, bo wystarczy na nią ok. 30 minut, jednak w tę grę można grać wielokrotnie i... bez końca. Zestawienie najbardziej wciągających gier ekonomicznych powstało we współpracy ze sklepem „Bo to co nas podnieca to się nazywa kasa”- motywacja finansowa dla pokolenia Z. Zdaniem dr Joanny Nieżurawskiej – Zając (doktor nauk ekonomicznych w dyscyplinie zarządzania), która prowadzi badania naukowe dotyczące motywacji pokolenia Z należy zupełnie zmienić podejście. Ostatnio mamy do czynienia z tak zwanymi kierowcami płacącymi za swoje starty. Czyli nie talent... a pieniądze decydują, kto wejdzie do Formuły 1. Od pewnego czasu talent kierowców F1 nie jest aż tak brany pod uwagę. Na pierwszy plan wsunęli się sponsorzy, którzy stoją za danym zawodnikiem. Od dwóch lat żaden mistrz serii GP2 nie dostał się do Formuły 1. Mowa tu o Davide Valsecchim oraz Fabio Leimerze. Ale za to mieliśmy lub mamy takie asy w stawce jak: Esteban Gutierrez, Witalij Pietrow, Bruno Senna, Marcus Ericsson... Lista płacących kierowców za swoje starty jest znacznie dłuższa. Ale czy to jest normalne że zawodnik, który mało osiągnął, wchodzi sobie tak o dzięki sponsorom do królowej sportów motorowych? Czy to jest jeszcze sport? Rozumiem problemy finansowe zespołów, ale nie mogę pojąc samych sponsorów! Przecież powinno być tak, że jeśli jesteś dobry, to stoją za Tobą duże zasoby finansowe, a jeśli jesteś słaby, no to nikt i nic za Tobą nie stoi. Ale niestety dzisiejszy świat nic nie ma wspólnego z logicznym myśleniem. Teoretycznie kierowcą F1 może zostać w zasadzie każdy. Powiedzmy że ja sobie po startuję rok w jakiejś serii wyścigowej, kij z tym że zajmę drugą od końca pozycje w klasyfikacji generalnej, ale co tam! Przecież stoi za mną Gazprom, Total, czy inna potężna spółka, która nie żałuje pieniędzy. No i w ten sposób zostaję kierowcą w stawce Formuły 1. Przez sezon, ewentualnie dwa pojeżdżę w jakimś zespole typu Caterham, Marussia lub Sauber, a później sponsorzy się wycofają, i taki kierowca znika. No i na jego miejsce przychodzi następny "Pay Driver", i zaczynamy od nowa. A z kolei jakiś kierowca, który ma ogromny talent, i wygrywa wszystko co jest do wygrania, to nagle się okazuje że nie ma dla niego miejsca, bo brakuje mu ilości pieniędzy od sponsorów. W dzisiejszych czasach to sie nazywa sprawiedliwość... Dla mnie to już nie jest nawet chore, to jest katastrofa i upadek. A władze królowej sportów motorowych udają że nie ma problemu. Za kilka lat nikt już nie będzie oglądał tego "sportu", ponieważ będą tam jeździli kierowcy z trzeciej, jak nie z czwartej ligi. Ten problem powinien zostać rozwiązany dosyć szybko, bo w innym przypadku F1 przemieni się w kto da więcej! Więc jeśli ktoś chce zostać zawodnikiem Formuły 1, to wystarczy uzbierać trochę pieniędzy, znaleźć jakąś stajnię, i gotowe! Jest to smutne ale prawdziwe, że sport, do którego kiedyś dostawali się najlepsi z najlepszych, tak upada. Może wreszcie ktoś się tam znajdzie z jajami, kto wszystko po przestawia spowrotem na właściwe miejsce. Pozostało nam mieć tylko nadzieję... Styl ma znaczenie. Budowanie harmonii. redakcja. 25 kwietnia 2014. Style przywództwa: Styl afiliacyjny. Sposób zachowania lidera jest jednym z głównych czynników wpływających na atmosferę pracy w zespole. Dobry przywódca jest w stanie ożywić, zaangażować i zmotywować pracowników do podjęcia dodatkowego wysiłku na rzecz organizacji.